zasady

Synowie i mąż od początku solidarnie przestrzegają wszelkich możliwych obostrzeń, aby tylko nie narazić jej na dodatkowe zagrożenie. Wiedzą, jak ogromna jest stawka.
W praktyce oznacza to niemal całkowite zamknięcie się na świat zewnętrzny. Wyjścia z domu? Jedynie do sklepu. Najlepiej o możliwie wczesnej porze, by było jak najmniej ludzi. Wakacje? Na wypoczynek przyjdzie czas, gdy matka wyzdrowieje. Jedyne “szaleństwo” to krótkie przejażdżki rowerowe z najbliższymi.Jak będzie teraz? Dyrektor technikum Bartka mówił niedawno w jednej z gazet, że część nauczycieli zapowiedziała odejście na emeryturę, jeśli będzie trzeba wrócić do tradycyjnych lekcji.
Marcin, młodszy syn, ma pójść we wrześniu do ósmej klasy. Chłopak podkreśla, że tak jak starszy brat, wolałby uczyć się w domu.
– Zaimponował mi, gdy widziałam, jak sam lubi przygotowywać się do lekcji. Powtarza mi, że chce zostać w domu również ze względu na mnie – mówi poruszona matka. – Z mężem zdajemy sobie sprawę, że lepiej dla dzieci byłoby nie obciążać ich moją chorobą. Sytuacja związana z pandemią nie pozwala na to. Wystarczy przecież głupi uścisk dłoni z kolegą, brak maseczki. To może wywołać lawinę zdarzeń, których jako rodzina byśmy nie znieśli.
Joanna wie, że jej dzieci zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka ciąży na nich każdego dnia. Wie również o presji powrotu do szkoły przez wielu zdrowych rodziców. Ona i jej najbliżsi chcieliby mieć jednak wybór.
Wkrótce matkę Bartka i Marcina czeka radioterapia. Ma potrwać półtora miesiąca. Następnym krokiem w walce z chorobą będzie i utrzymaniem dobrej formy będzie przyjmowanie hormonów. W zależności sytuacji może trwać od 5 do nawet 10 lat.
Joanna i jej mąż są zgodni, że nawet parę miesięcy nauki zdalnej wystarczyłoby, żeby w najbliższym czasie zapewnić rodzinie minimum spokoju.
– Przecież nauczanie zdalne czy indywidualne to żadna czarna magia. Kto jak kto, ale spece w ministerstwie edukacji powinni to wiedzieć najlepiej. Odpowiednie rozwiązania powinny funkcjonować i być doskonalone od miesięcy – mówi z przekonaniem chora. – Tymczasem jesteśmy zdani na łaskę resortu.
Dla samej Joanny normą stały się przynajmniej dwie wizyty w szpitalu każdego tygodnia – badania kontrolne, rozmowy z lekarzem prowadzącym. Na miejscu obowiązkowe: maseczka i okulary ochronne.
– W każdym szpitalu onkologicznym zdają sobie sprawę, jak bardzo mam osłabiony organizm – mówi Joanna.
Ona nie ma wyboru, musi wychodzić do lekarza. Jej synowie skazali się dla matki na dobrowolny areszt.
– Nie widują rówieśników i widzę, że to dla nich trudne. Zamknięci w domu potrafią zająć się sobą. Mamy ogród, więc nawet zwykła gra badmintona potrafi ożywić nieco te ciężkie dni

Previous Entries wjazd Next Entries wymogi